Zrobiłam dziś placki ziemniaczane.
Niby fajnie, ale... Pech w tym, że dzień był dzisiaj strasznie duszny i gorący.Okna szeroko pootwierane, ale nic się nie wietrzy. Wczoraj Mały Krasnoludek rozbił szklaną miseczkę z masłem, a ja dziś zwaliłam na podłogę taki malusi kubeczek do mocnej kawy. Łażę po kuchni majstrując placki oczywiście na bosaka, a szklane drzazgi wciąź włażą mi w stopy :( Grrrr.
W dodatku w kibelku na dole lustro spadło ze ściany i z wielkim hukiem rozbiło się o sedes (dobrze,że nikt tam akurat nie siedział)!!!!!! Na sto piędziesiąt kawałków! Łomatko!!!!!!!!!!!!!!!!
Duszno, wilgotno, ptaki nie śpiewają, króliki się pochowały gdzieś pod krzaki, co się dzieje?
A tymczasem gdy w Domu Krasnoludków naczynia ceramiczne i szklane oraz lustra łazienkowe spadały na podłogę - poprzez Kentucky, Illinois i Ohio przeciągał straszliwy front burzowy.
Połąmało drzewa, powywalało samochody, pozrywało druty :(
Podlało drogi i przejścia podziemne w Pittsburgu :(
Doszło w końcu i do naszej Żurawiny.
Najpierw zrobiło się tak:
Aż ludzie musieli pozapalać światła w domach:
Potem lunął deszcz jak z cebra i lał i lał.
A potem pojaśniało, ucichło i zrobiło się tak:
Wszyscy powyłazili przed domy,żeby patrzeć i cykać foty i wysyłać sms-y do znajomych, żeby też wyszli i patrzyli i cykali :)
Z tyłu za domem można było zobaczyć chmurki, jakby prosto z Dyzia Marzyciela-śmietankowe i malinowe :
Podobno pogoda jeszcze tak całkiem się nie uspokoiła. Nad Kentucky, Illinois i Ohio może przejść tak zwane derecho. Do Żurawiny na szczęście dochodzą zwykle tylko jakieś niedobitki tych nagłych zjawisk pogodowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz