wtorek, 18 sierpnia 2015

Mama wysadza laptopy w powietrze i wspomina wakacje.

Mama Krasnoludek wraca do inernetowego gryzmolenia.
Rok temu, gdy w najlepsze tworzyła kolejnego posta-chlup-potrąciła szklanicę z białym winem, które zgrabną strugą spłynęło na klawiaturę. Oraz pod nią. Ekran wyświetlił straszliwą informację: Critic error i coś tam coś tam.  Zmienił też kolor na niebieski. Potem Mama dowiedziała się od jednego z Krasnoludków, że był to Niebieski Ekran Śmierci....!....!!!! No i po laptopie. A był to fajny starodawny laptop bez bajerów...

Tata Krasnoludek zamowił nowoczesny laptop w internecie, pod choinkę od  św. Mikołaja. Laptop przyszedł, ale nie miał tam czegoś, co Tata chciał, żeby miał i został odesłany, biedaczek. Straszne. Tak znaleźć się pod choinką w paczce, wyciągają cię, nie podobasz się im i cię odsyłają. Horror. Papier w śnieżne gwiazdki na nic się zdał itepe.

Tak czy owak, był w pudle w jeszcze jeden laptop rozwalony przez Mamę, ale nie winem lecz prądem elektrycznym. Będąc w Polsce Mama krzywo wetknęła wtyczkę zmieniającą polski prad tak, by smakował amerykańskim laptopom. No i wtyczka wybuchła, korki wyskoczyły a laptop się przeżarł i nawet nie zdążył wyświetlić Niebieskiego Ekranu Śmierci.

Jeden z Krasnoludków pożałował pozbawionej internetu i edytora tekstu Mamy i rozkręcił oba popsute laptopy na małe kawałeczki przy pomocy śrubokrętu. Po czym poprzekładał różne częsci z jednego laptopa do drugiego, wkręcił spowrotem różne śrubki, no i proszę, jest nowy laptop. Haha, całkowicie bez bajerów, i nawet bez Windowsów, bo zamiast nich Krasnoludek zainstalował Mamusi Ubuntu.

Ale przez ten czas Mama się odzwyczaiła od bloga, uszkodziła sobie łapę, tak, że nie mogłą ani pisać ani robić na szydełku, i jeszcze parę innych niemiłych rzeczy. Niemiłe owe wydarzenia przeszły wprawdzie i przeminęły, ale tymczasem Mama zapomniała nazwy użytkownika i hasła!!!!
                                                
Ale dzisiaj usiadła i tak długo myślała, aż wymyśliła.
I teraz weżmie i powlepia zdjęcia z wakacji. Amerykańskie bowiem wakacje zbliżają się już do końca.














To wszystko na Jeziorem Summersville.
Ale Mama i Tata wyskoczyli sobie też i na swoje własne mikro wakacyjki nad Jezioro Erie.



























Jezioro Erie ma piękne grożne fale i jest bardzo ciepłe. Na ostatnim zdjęciu widać, nieostro ale jednak, spektakularny sedesonimbus ( tak nazwał to zjawisko Tata, naprawdę wyglądało jak gigantyczny sedes!) Niestety towarzyszące mu błyskawice nie chciały się fotografować. A pomyśleć, że przyszliśmy oglądać zachód słońca :)