środa, 31 lipca 2013

Amerykański Biskwit, alboco.

Na wikipedii przetłumaczono słowo bisquit jako: CIASTKO. Ale to nie całkiem prawda. Amerykański biskwit to zupełnie co innego. To mała gorąca, trochę krucha bułeczka, jadana do obiadu, zwłaszcza jeśli jest dużo sosu. Na śniadanie-z sosem zrobionym z....kiełbasek! Takich tycich, wieprzowych, podobnych do polskiej białej, ale przyprawionych mocno szałwią!
Przedziubany widelcem i posmarowany świeżutkim masełkiem, a do tego konfiturka z truskawek-też smakuje jak nie wiem co!!!
Ciasto biskwitowe nie ma w sobie jajek ani cukru, a wyrasta na proszku, ewentualnie z małym dodatkiem sody oczyszczonej. W smaku jest lekko słonawe i powinno mieć nieco płatkowatą konsystencję. Można zrobić gęstsze ciasto i je wywałkować , a potem wykroić zgrabne kółka lub sześciokąty, ale mnie się nigdy nie chce ( stolnicę trzeba potem czyścić), więc robię tak zwane drop bisquits, biskwity kładzione łyżką (stołową albo do lodów).
Przepisów tyle ile amerykańskich babć! I każdy jest oczywiście najlepszy :)
Ten za to jest zdecydowanie najprostszy:

dwie szklanki mąki

kopiasta łyżeczka proszku do pieczenia

spora szczypta soli

półtorej szklanki śmietanki kremówki ( jak się nie ma- można dać chudszą, próbowałam, wychodziły pyszne)



Koniec!


Składniki suche mieszamy w misce. Wlewamy śmietankę i KRÓTKO mieszamy. Nie wyrabiamy ciasta! Mąka ma się tylko zwilżyć i zbić w bryłę. Nie chcemy wypracowywać glutenu, tak jak przy bułce drożdżowej.
Piecyk nagrzewamy do 180-190 st C.
Blaszkę leciutko smarujemy olejem lub innym tłuszczem.
Przy pomocy lekko natłuszczonej łyżki  nakładamy w miarę okrągławe pagórki ciasta i pieczemy w piecyku do wdzięcznego zrumienienia.Powinno wyść ok 8-12 biskwitów.
Podajemy do gulaszu, kaczki, pieczeni z brązowym sosem, albo na śniadanko do miodku, marmoladki i kubła dobrej kawy.
Dobrze się zamrażają (również w stanie surowym) i odgrzewają.

Nasza ulubiona wariacja-dodać zmiażdżony duży ząb czosnku, albo i dwa, i parę garści startego żółtego sera, im twardszy i bardziej wonny, tym lepiej. Pysznie smakują do zupy jarzynowej, a tu, w Stanach, jada się je do dań rybnych i krewetkowych .



A to taki całkowicie klasyczny przepis, też łatwy:

2 szklanki mąki                                                                    
                      
1 łyżeczka proszku do pieczenia                                               

szczypta soli                                                    

pół kostki masła lub smalcu (miekkiego)                                                   

3/4 szklanki zimnego mleka (maślanki, kefiru)
Masło wetrzeć paluchami do mąki zmieszanej z proszkiem i solą-ma powstać wytwór podobny do kruszonki.
Wlać zimne mleko i szybciutko wyrobić. Zagnieść parę razy, podsypując ewentualnie troszkę mąki, delikatnie rozwałkować, wykroić biskwity i upiec, jak wyżej.


To biskwity serowe. Z dwóch szklanek mąki i półtorej szklanki śmietanki. Sera było około dwóch szklanek też.
Tu już siedzą w piekarniku. To na górze-to jarmuż!! Odcina się go od grubych łodyżek, skrapia oliwą, posypuje solą i podpraża w piekarniku do bardzo lekkiego zrumienienia na brzegach. Jak liście utracą wiotkość a zyskają łamliwosć to znaczy, że gotowe. Nawet całkiem jadalne. Wkładasz do paszczy, robisz CHRUP! i już nie ma.
Upieczone biskwitki-ładnie widać pomarańczowy czedar. 
 A tak wygląda chrupek z jarmużu. Taki cieniutki liściowaty czips. Posypałam grubą solą i sproszkowanym czosnkiem. Zniszczyłyśmy z DC dwie blachy, bo chłopaki wzgardziły.


poniedziałek, 29 lipca 2013

Poszłyśmy z torbami! oraz dumania pseudoparahipofeministyczne :)

Wraz z DC udałyśmy się dziś do sklepu o nazwie Jo-Ann Fabrics czyli, jak to my mówimy, do Joanny.
No i poszłyśmy z torbami! A raczej z plecakami i z jedną torbą, taką oto:



Kosztowała jedyne 99 centów plus podatek. Taka optymistyczna amerykańska pani domu sprzed lat nie wiadomo ilu! Z dumą nosi wdzięczny fartuszek, który zapewne sama sporządziła (w tle wszak lśni nowością maszyna do szycia).
Tak sobie pomyślałam: Hmmm, co by na to rzekły feministki? Na ten fartuszek i w ogóle... A potem zaczęłam się zastanawiać: Hmmm, choć ze mnie nie żadna feministka, czy byłabym w stanie taką osobę polubić? Przecież ona na pewno w życiu nie przypaliła pieczeni wieprzowej, ani żadnej innej. Nie opadł jej też nigdy placek drożdżowy, a biszkopt z truskawkami zdobył nagrodę na festiwalu parafialnym. Zapewne spod tej maszyny wychodzą jej wyłącznie szwy prościusieńkie jak autostrada w Nevadzie! Mąż ma koszulki do pracki zawsze odprasowane, a dzieci (jest ich zapewne trójka, wszystkie dobrze wychowane) nigdy nie mają brudnych pazurów i nie ryczą godzinami bez powodu.
Kran w kuchni nie cieknie, chwastów w ogródku brak, w kibelku dyskretny aromat fiołków i blask porcelany....Popatrzcie też no tylko na ten obłędny obwód w pasie!!! Nie fair.
No ale z drugiej strony, czy to ładnie sądzić ludzi, nawet takich namalowanych, po wyglądzie? W końcu i ja nie chcę, żeby ktoś mnie oceniał po wyglądzie mej osoby czy po stanie kuchni, prawda?
A w ogóle, to może szyła i szyła ten fartuszek całymi godzinami, pruła, poprawiała, i nareszcie teraz się biedaczce udało? Przecież to babka, taka jak my wszystkie. O, jak bardzo czasem człowiekowi trzeba babskiego towarzystwa, jakiejś koleżanki/siostry/kuzynki/sąsiadki...! Dlaczego miałabym jej nie lubić?  
Przecież ja też, choc w pasie mam więcej centymetrów, też się cieszę, gdy skończę moze nie tyle fartuszek, ale, na ten przykład, sweterek!
Może niedawno pękła jej w piwnicy rura i po całym sprzątaniu stary fartuch był do wywalenia albo do pocięcia na szmaty? Teraz założyła nawet koraliki!
Może to dobrze mieć na dziobie taki optymistyczny wyszczerz czasami?
A może zasuwa cały dzień w biurze, w szkole albo w szpitalu, a potem jeszcze dba o męża , dzieci, dom oraz psa i kota?
Może to taka wersja dzielnej niewiasty, tej, która sobie i innym sporządza okrycia i tak dalej?

                                                                     ********************

Tak czy owak, wraz z naszymi torbami (wypełnionymi włóczką i materiałami) doszłyśmy do domku.




Z tych materiałów będzie piórnik! A z włóczki sweterek i wyjściowy, kościołowy szal.

A tu, a to heca, mapa Ameryki na materiale!
Zrobi się dekorację ścienną do wpinania szpilek z odwiedzonymi miejscami. I, dla Małego Krasnoludka, do nauki stolic stanów.

  


Tak apropos kobitek, dziewczyn, babek i facetek - babeczki czekoladowe! Przepis znaleziony tutaj i zmodyfikowany. Jest to przepis na tort czekoladowy, porcja na dwie małe tortownice, ale ja zrobiłam babeczki.  Dobre!!  Z podwójnej porcji ( przepis poniżej dotyczy porcji POJEDYNCZEJ) wyszły mi 24 babki i mała tortownica ciasta.

W dużej misce nalezy zmieszać:

1 3/4 szklanki mąki pszennej, najlepiej tortowej
1 kopiastą szklankę cukru ( oryginalny przepis opiewa na DWIE szklanki)
1 łyżeczę sody oczyszczonej
1 łyżeczkę proszku do pieczenia
   szczyptę soli
3/4 szklanki ciemnego kakao
  cukier waniliowy ( w Ameryce nie ma, więc używa się płynnej wanilii)


W drugiej misce mieszamy:

1 szklankę maślanki (niezbyt kwaśny kefir będzie OK, nie miałam, dałam mleko z łyżką stołową octu)
1/2 szklanki oleju (nie mialam, dałam roztopione i ostudzone masło, 1 kostkę)
2 jajka

Składniki suche stopniowo miksujemy z mokrymi, i na koniec, niespodzianka, dolewamy niepełną szklankę mocnej ale trochę ostudzonej, kawy. Naprawdę! Ciasto zrobi się rzadkie, ale tak ma być.

Ciasto wlewamy do wysmarowanej masłem i posypanej tarta bułeczką  dużej tortownicy( lub dwóch małych) i pieczemy w piecyku nagrzanym uprzednio do 180 st C piecyku przez jakieś 40 - 45 minut, tyle, ile trzeba aby patyczek testowy nie był oklajstrowany surowizną. Zapewne przy dużej tortownicy potrzeba będzie trochę więcej czasu.

Ja upiekłam babeczki w foremce do mufinek, wyłożonej papierowymi kubeczkami do pieczenia. Trzymałam w piecu ok 20 minut.

Pani podaje przepis na krem maślany z kawą, zapewne pyszny, ale ja zrobiłam polewę w taki oto sposób:

3/4 szklanki kawałeczków ciemnej czekolady oraz
1/4 szklanki śmietanki do kawy

podgrzewamy na łaźni wodnej aż powstanie gęsta mazia :)

W tejże zanurzamy nasze babki, głową oczywiście w dół. Albo smarujemy je jakims pędzlem lub łyżką. Wynosimy babki w chłodne miejsce, aż polewa stężeje, albo pożeramy na pniu, brudzac dzioby i pazury! Te poniżej nie mają jeszce polewy. I naprawdę są takie czarne, to chyba kwestia tutejszego kakao. Ale zaraz, chwileczkę sekundeczkę, polewa już jest, i jeszcze troche posiekanych i uprażonych orzechów laskowych!






środa, 24 lipca 2013

Colorful Squares and Table Mat










They are loosely based on log cabin quilting block.  And all that I've written below is not a pattern made by a crochet designer. These are just my project notes. The squares are cute, but they are not perfect :(  I am not even 100 % sure how many stitches are around each square...Anyway, I am always very happy making something from my own head.


I worked with worsted weight acrylics and 5.5 crochet hook, using two contrasting teams of colors.
For the center I have chosen red, orange and brown-I think it represents well the center of a traditional log cabin quilt block.

So, let's start that cute, if not perfect, square  :)


Center square (Hearth)









Row 1:
with Red:
in  magic ring: ch3 (counts as a dc) 11 dc around, join with sl st on top of beg ch, finish off Red
 (12 dc)


Row 2:
with Orange:
join anywhere with sl st, ch2 (counts as sc), sc in same stitch, 2 sc in each st around, finish off Orange (24 sc)


Row 3:
with Brown:
join anywhere with sl st
ch 2 ( counts as hdc), 1 hdc in same st, ch 1, 2 hdc in same st (corner made), hdc in each of next 5 sts
(hdc shell in next st, hdc in each of next 5 sts) 3 times, join with sl on top of beg ch, finish off Brown
(36 hdc, 4 ch sp)

LOGS:

White

first half
join white at any corner ch1 sp, ch 2 (VERY IMPORTANT:COUNTS AS DC NOW AND ON)
dc in each of next hdc, dc in corner ch1 sp
(11 dc)

second half
pivot your work, ch2, dc on the side of last dc, dc in each of next 9 hdc, dc in corner sp, drop white
(13 dc)

Both white logs have 24 dc








Pale teal

first half
pivot your work, join teal, cut off white
ch2, dc on side of last white dc, dc in corner ch1 sp, dc in next 9 dc, dc in corner ch1 sp
(13dc)

second half
pivot your work, ch2, dc on side of last teal dc, dc in corner ch1 sp, dc in each of next 9 dc, dc in corner sp, dc in each of  next 2 white ch, drop teal
(15dc)

Both teal logs have 28 dc









Yellow

first half
pivot your work, join yellow, cut off teal
ch2, dc on side of last teal dc, dc in each of next 11 dc(remember: the beg ch of last row counts as dc), dc in each of  next 2 white ch
(15 dc)

second half
pivot your work
ch2 (counts as dc), dc on side of last yellow dc, dc in each of next 13 dc, dc in each of next 2 teal ch, drop yellow
(17 dc)

In all yellow logs have 32 dc











Continue working in the same manner until your square reaches desired size. Just in case- some more instructions:

Light blue

first half
Pivot your work, join blue, cut off yellow
ch2, dc on side of last yellow dc, dc in each of next 13dc, dc in each of next two teal ch
(17 dc)

second half
pivot your work
ch2, dc on side of last blue dc, dc in each of next 15 dc, dc in each of next 2 yellow ch, drop blue
(19 dc)

Both blue logs have 36 dc



Orange

first half
pivot your work, join orange, cut off blue, ch2, dc on side of last blue dc, dc in each of next 15 dc, dc in each of next 2 yellow ch (19 dc)

second half
pivot your work, ch2, dc on side of last orange dc, dc in each of next 17 dc, dc in each of next two blue ch, drop orange (21dc)

Both orange logs have 40 dc



Deep blue

first half
pivot work, join deep blue, cut off orange, ch2, dc on side of last orange dc, dc in next 17 dc, dc in next two orange ch (21dc)

second half
pivot work, ch2, dc in side of last dc, dc in each of next 19 dc, dc in each of next 2 orange ch, drop deep blue (23dc)

Both deep blue logs have 44 dc


Red

first half
pivot work, join red, cut off deep blue, ch2, dc on side of last deep blue dc, dc in next 19 dc, dc in next two orange ch (23dc)

second half
pivot work, ch2, dc in side of last dc, dc in each of next 21 dc, dc in each of next 2 orange ch, drop red (25dc)

Both red logs have 48 dc

Purple

first half
pivot work, join purple, cut off red, dc on side of last red dc, dc in each of next 21 dc, dc in each of next 2 deep blue ch (25 dc)

second half
pivot work, ch2, dc on side of last dc, dc in each of next 23 dc, dc in each of next 2 red ch (27 dc)
finish off!!

Both purple logs have 52 dc


And that's how I joined new colors in this project:

Here's the last loop of old color.

Get ready!



Pull a loop of new color.

Tighten old color loop.

Make one chain stitch with new color.

Tighten it so it almost vanishes, and don't count it as a stitch anymore!








And here is my new table mat. I joined the squares on their wrong sides using single crochet stitches. Hmmm...How about making an afghan? Or a bag?










wtorek, 23 lipca 2013

Working on my blanket and humming moth in the garden-czyli: Robię kocyk, cd., oraz dziwna ćma w ogródku

Tak sobie siedziałam z bolącym uchem, pod wpływem ogłupiających środków przeciwbólowych, i kombinowałam z włóczkami i szydełkiem. Z powodu niesprawności drukarki i własnego mózgu nie za bardzo mogłam korzystać z gotowych wzorów. Łatwiej było mi samej coś wydłubać. Nawet nienajgorzej to wyszło.








 

A to już nie szydełko i nie koc. To istota żywa przystosowana do pobierania nektaru z kwiatów. Motylek kolibropodobny z rodzaju Hemaris. Najpierw popił sobie z kwiecia lilii, następnie próbował wbić trąbkę w kwietny wzór na koszulce DC, a potem, nieco zmęczony, spoczął sobie na liściach bazylii.













sobota, 20 lipca 2013

Lake Summersville, WV (Jezioro Summersville w West Virginii)

Nasz trzeci wyjazd do Summersville i po raz pierwszy-piękna pogoda przez cały czas.
Przed wyjazdem udało się uszyć dwa hamaki. DM (Drogi Mąż, oczywiście:D) podpatrzył w sklepie sportowym, ja pogooglałam jaki by tu spożytkować materiał i jak się praktycznie do tego zabrać. Szwaczka ze mnie marna, ale jakoś poszło. Maszyna do szycia stawała dęba, brzydkie słowa leciały na prawo i lewo ale hamaki są i na dodatek działają!!





Tak oto wygląda domowej produkcji hamak wraz z lokatorem o poranku (raczej późnym). Ta szara płachta to deszczochron, że się tak wyrażę, ale nie był potrzebny. Obok pod drzewem stoją przyrządy do robienia w ognisku gorących kanapek,(mountain pie czyli placki górskie :D) . Tym razem nie używaliśmy wcale, było za gorąco by sterczeć nad ogniem i pichcić, gotowaliśmy na propanie-butanie.





Jezioro jest duże i bardzo ładne, ale kemping (Battle Run), niestety, taki sobie. Wygląda jak wielki parking dla karawaniarzy-właścicieli domów na kółkach, przenośnych anten satelitarnych, mini-lodówek i kuchenek mikrofalowych. Ciasno, głośno, trawka krótko przystrzyżona, mało drzew. Za to ładny, choć pozbawiony cienia, plac zabaw dla dzieci i przyzwoite kibelki.
Dla namiotowców jest tylko 7 miejsc w małym lasku nad skarpą jeziora. W pobliżu bytują sobie spokojnie kaczki leśne  i wrony amerykańskie. Co rano patrolują miejsca kempingowe i robią porządki :D


DS#1 oraz DS#2 (Drodzy Synowie, rzecz jasna) muszą co dzień znosić kajaki w dół po skarpie nad wodę.

Zaplanowaliśmy sobie, ale bardzo lużno i niezobowiązująco, parę wycieczek.
Koniecznie trzeba popłynąć do miejsca zwanego Pirates Cove. Jak dla mnie, dostęp tylko od strony wody. Alternatywą jest spacer przez las i potem złażenie w dół przytrzymując sie liny. BŁE!!!! NIE LUBIĘ!!!! Wszyscy się wypchajcie, ja płynę kajaczkiem i kropka.

(Tak w ogóle to ta lina nie jest obiektywnie rzecz biorąc straszna i okropna ale ja już tak mam)





A to właśnie Pirates Cove. I fajnie, bo akurat nie ma smokersów (posiadaczy łodzi o napędzie spalinowym, wytwarzających smrodek benzyny, charakterystyczny hałas oraz całkiem przyjemne fale)
Czasem dzieciaki wyłażą na gore, tam skąd spływa ten miły wodospadzik, i z wielkim pluskiem skaczą do wody. Jest to bezpieczne, bo w tamtym miejscu nie ma wystających skał i woda jest głęboka.




 
 

O, właśnie smokersi się pojawili dużą grupą rodzinną.













A to już zdjecie z kolejnej wycieczki do miejsca zwanego Long Point. Jak sie jest dużym i umiejącym się wspinać Krasnoludkiem ( jak np. DS # 1 a także DM) to ewentualnie można się tu dostać od góry. Zwykła jednakowoż gawiedź przybywa tu na łódkach, zarówno smokerskich jak też i wiosłowych.










Na tej skale można sobie posiedzieć, zjeść kanapkę z serem oraz zaparkować kajak, żeby się nie poobijał na prawo i lewo. Można ewentualnie wyleźć  na skalista wysepkę i poskakać z niej do wody. Każdy robi to na co ma ochotę. Jedni się wspinają, inni dają nura pod wodę a jeszcze inni sobie leniuchują.















To takie wielkie buły z mchu. A w nich krzaczki borówki amerykańskiej. Potem były z nich placki z borówkami na śniadanko :) Nie z tych konkretnych krzaczków, ale z bardzo podobnych.








To miejsce zwie się Whipoorwill (???)
 
 

Widać na skale amatorów wlatywania z pluskiem do wody. Jak ktoś nie gustuje w takich rozrywkach może sobie powiosłować jeszcze kawałek i wtedy natrafi na dwa małe i sympatyczne wodospady.

















A tu DS#1 i #3 ćwiczą zatapianie i wyławianie kajaka:















Jeszcze parę przykładów lokalnej flory i fauny:














 
 
 
 
 
 
I na dobranoc-zachód słońca, a jakże ( następnego dnia przyszła wielka chmura, burza i deszcz, pojechaliśmy na pizzę i lody, i do domu!!)