No i pewnego dnia znalazłam w lesie..szyszkę! To ci dopiero znalezisko :))))) Wskutek czego doznałam nagłego ataku natchnienia i zostałam Doktorem (a raczej Doktórką, ha!) Frankensztajn i wykonałam z owej szyszki oraz z fragmentów materii nieożywionej naszą własną, domową wersję Pangolin Zilli. Ma już oczy, żyje! Ale nie może się ruszać, bo klej jeszcze nie zaseschł.
No dobra, można już stwora postawić na łapach.
I poprosić Wawrzyńca, żeby go czymś poczęstował, ciasteczkiem owsianym na ten przykład.
Acha! Dobre, z rodzynkami!!
Może lubi warzywa na surowo?
Najmniejszy Krasnoludek stwierdził, że ta Pangolin Zilla jest chłopakiem i ma na imię Bob.
Zaraz postawimy go do spania-takie stwory śpią na stojąco.
Tu w ciemnym kątku na półce z książkami będzie mu dobrze.
Jaka ladna zabawa z szyszka oraz tworcza z historia o luskowniku.
OdpowiedzUsuńDzieki Halinko. Mam w glowie pomysl na szyszko -konika :) A moze tez szyszko - smoka?
UsuńHe's very cute and looks almost exactly like his illustration! Only more colourful. :)
OdpowiedzUsuńMy son helped to chose the yarn :) I wish they had more creative writing assignments this year. His short stories were so much fun!
UsuńSuch a charming story :) Lawrence is the perfect host/friend, for Pangolin Zilla!
OdpowiedzUsuńLawrence is a very social creature. He loves new friends and is always very welcoming :)
UsuńBosssssssssski Bobzilla :DDDDDDDDDDD To oko - to spojrzenie! A te wspaniałe segmentowane łapy! ZAKOCHAŁAM SIĘ! :DDDDDD
OdpowiedzUsuńNooo! :))))))))))))))) Muszę jeszcze Szyszkonia zrobić!!!!!!!!!!!!
UsuńŁomatko! Cudny stwór! :-)
OdpowiedzUsuńNo, takiśmy sobie z innymi paniami CZALENDŻ zrobiły, żeby z dziecięcych rysunków stworzyć coś techniką mieszaną z udziałem włóczki i szydełka :)))
Usuń