niedziela, 8 września 2013

Tam, gdzie kończy się chodnik...

W Ameryce, a przynajmniej w naszej okolicy, chodniki kończą się często, nieoczekiwanie i nagle. Potrafią też zacząć się w zupełnie taki sam sposób. Idzie człek po kolana w mokrej trawie, a tu nagle-chodnik. Przejdzie paręset jardów po betonie-a tu trrrach-koniec chodnika.
Jak na przykład tutaj:



Albo tu:




Widziałam wiele razy, jak pan lub pani z pieskiem, albo i bez, dochodzą do takiego zakończenia, robią w tył zwrot i dziarskim krokiem odmaszerowują w przeciwnym kierunku.
a co się stanie, jeśli pójdzie się drogą BEZ CHODNIKA? Albo przekroczy się tę zaczarowaną linię, poza którą chodnik się kończy?
Razu jednego tak właśnie wędrując trafiłam na nieprzebyty gąszcz krzaków i musiałam salwować się śpiesznym truchcikiem przez skład firmy Mitsubishi Power. Pan ochroniarz siedział znudzony w budce i całkowicie mnie zignorował, gdy rączo galopowałam, niby antylopa gnu, wśród gigantycznych części turbin i transformatorów :)
Innym razem wylazłam na tyły śródleśnego osiedla i musiałam chyłkiem przemknąć wzdłuż ogródków i przydomowych miniboisk do koszykówki.
Najstraszniejsza przygoda spotkała mnie na pewnym bardzo miłym skądinąd osiedlu. Otóż chodnik kończył się tam niskim płotkiem, na którym umieszczono tablicę z napisem PRZEJŚCIE WZBRONIONE. Za płotkiem chodnik kontynuował swój bieg, ale już na innym, równie miłym osiedlu. Gdybym chciała praworzadnie usłuchać napisu na tablicy, musiałabym nadłożyć wiele mil aby wrócić do domu. Po drugiej, tej wzbronionej, stronie płotka, był domek z garażem i w tymże garażu pracował sobie starszy pan. Co tu zrobić? Zdecydowałąm się przesadzić płotek w miarę zgrabnym, choć ciężkawym susem i na kompletnym bezdechu oraz na paluszkach przemknęłam tuż za plecami starszego pana, który mnie szczęśliwie w ogóle nie usłyszał i nie zauważył. Ufff!!

Ale jednak warto czasem pójść poza ten urwany w biegu chodnik, poszukać tajnych przejść i skrótów przez las i krzaki.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz