niedziela, 18 sierpnia 2013

National Aviary-Ptaszarnia Narodowa w Pittsburghu.

Pogoda taka sobie, deszcz wisial w powietrzu,zamiast nad jezioro pojechalimy wiec do tzw.Miasta, czyli do Pittsburgha. A konkretnie-do Narodowej Ptaszarni, jedynej zreszta takiej w Stanach. Miesci sie ona w czesci Pittsburgha zwanej North Side. Dawnymi czasy bylo tu miasteczko Allegheny oraz stanowa ciupa!! Teraz w miejscu po bylym wiezieniu mieszka sobie nie byle kto, lecz para odratowanych orlow.

Tak wyglada North Side w ponury deszczowy dzien:



A tu juz kompleks budynkow Ptaszarni i ptasia fontanna przy wejsciu:




Wchodzi sie przez sklepik wypelniony ptasimi pluszakami-sa tu nawet pluszowe sepy!! Po drugiej stronie polki, niestety...



W duzym szklanym pokoju mieszkaja razem leniwiec i kolorowe tukany. Czy one sa w ogole prawdziwe? Wygladaja jakby byly zrobione z pluszu i z plastiku!




Maz i Ojciec rodziny znalazl sobie spokojne miejsce do pracki. Ornitologia go nie interesuje, a terminy gonia!!


My zas podazamy dalej. W pokoju zwanym Grasslands-Kraina Traw-trzeba uwazac zeby nie rozdeptac maciupcich mieszkancow.




Niektorzy lataja, cwierkaja, halasuja i zbieraja jakies wlokna i paprochy na gniazdka. Inni siedza spokojnie na galezi albo jedza obiad.







Apropos obiadu-tu jest ptasia kuchnia. Na talerzach : surowe gryzonie, makrele w calosci itp. Potem pan i pani Orzel jedza sobie u siebie w  swoim pokoju. Nie maja oni nawet siatki nad glowami, poniewaz sa niepelnosprawni. Znaleziono ich pare lat temu poturbowanych i chorych i juz do pelni zdrowia nie wrocili. Ale wygladaja calkiem niczego sobie.




A tu ptaszki, o ktorych wcale nie wiedzialam. Mikro sowki. Mieszkaja na pustyni i zyja w norkach albo w kaktusowych dziuplach!! To ci dopiero!








I ptasi szpital. Pacjentka w klatce ma jakas przewlekla infekcje i problem ze skladaniem jajek.



Idziemy do krainy bagien i do lasu tropikalnego. Tu wsrod trzcin, krzakow i wodospadow mieszkaja ibisy, flamingi i warzechy. W zaroslach kryja sie pelikany. Plywaja kaczki, cyranki i jeszcze nie wiadomo kto. Strosza sie kolorowe  ary. Wsrod gawiedzi przechadza sie para ogromniasty czubaty golap.





Idziemy nakarmic kolorowe ptaszki lori. Daje sie im kremowa papke z malutkich kubeczkow. Papka pachnie jak kaszka dla niemowlat i soczek jablkowy. Lori maja grube, miekkie wlochate jezyczki, ktorymi wylizuja miseczki do sucha.








Pingwiny sa juz po obiedzie. Wesolo sobie plywaja i mozna je obserwowac przez specjalne wiezyczki i tunele. Sa to pingwiny afrykanskie i nie trzeba im stwarzac im specjalistycznego kloimatu.





W sklepiku mona nawet zakupic pingwinie malowidla!!!   :)


W gablotce w korytarzu-








wystawa wielotematycznych pisanek (chyba?) a pod scianami i w ogrodku na zewnatrz-ptasie statuy :)

Bylismy tez w miejscu, gdzie nie mozna bylo robic zdjec. Pokaz nazywal sie "Szpony!" Nad glowami lataly widzom najprawdziwsze sowy, sokoly, jastrzebie, mewy, sepy afrykanskie i...wrony! Jakas pani wyraznie brzydzila sie sepow, biedaczka. Pojawil sie rowniez niepelnosprawny pan Orzel, nie fruwal jednakowoz z racji wieku i stanu zdrowia. Chodzil sobie po sztucznych skalach. Skaly te byly w dodatku na kolkach!
Na koniec pan Kruk Bialoszyi...zbieral kase i wtykal ja do skarbonki!!!   :)  :)  :)

No i teraz do domku. Po drodze zauwazylam jeszcze na dworze mikroskopijny ogrodek paparociowy. I nikt nawet nie powyrywal roslinek!








2 komentarze:

  1. Ciekawe miejsce, ale przyznam sie, ze nie lubie ptakow w niewoli. Najbardziej podobaly mi sie jajka. Nie mniej na pewno dobre miejsce na wyjscie z dziecmi zeby pokazac rozne gatunki ptakow.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tez nie lubie klatek i gablotek z zywymi stworami :( W tej ptaszarni jednak podoba mi sie,ze nie gromadza nie wiadomo jakiej liczby gatunkow, a koncentruja sie na tym co robia dobrze. Dzieki temu bardziej to wszystko przypomina ogrod albo palmiarnie, a nie wiezienie. Podobalo mi sie tez, ze personel byl wyraznie zaprzyjazniony ze swoimi podopiecznymi. Podejrzalam przez przypadek jak pani idaca do papug zatrzymala sie przy pingwinach,zeby troche z nimi 'porozmawiac' :)

    OdpowiedzUsuń