Znowu jesień. Łapki zrobiły długotrwałą wysiadkę, ale jakos nie moge zdecydowac się na randewu z amerykańskim chirurgiem. Nadęte z nich bubki (aczkolwiek dopiero z jednym się widziałam 5 długich latek temu, i to z niego właśnie był nadęty bubek...) i opróżniają człowiekowi portfel...
Ciężko obierać kartofle i marchewkę, ciężko zapinać guziki, lepić pierogi. Ciężko pisać na kompie, że już nie wspomnę o robieniu czegokolwiek na szydełku!!
Ale jak pomyśle o sześciu ( conajmniej ) tygodniach rekonwalescencji, to mi się odechciewa podejmowania odważnych decyzji. Na noc zakładam sobie terapeutyczne rekawice, ćwiczę i rozciągam oraz zapobiegam zanikowi mięsni kciuka grajac na instrumentach muzycznych oraz zajmujac sie kuchnią, ogródkiem i praca zarobkową :))))
Ha! Nie ma to jak praca zarobkowa, nawet super nieskomplikowana i marnie płatna. Minionego lata uplynniłam stary ciężki kajak na garaż sejlu (garage sale-wystawia sie przed chatę niepotrzebne sprzęty i sprzedaje zainteresowanym po niewygórowanych cenach) i zakupiłam nowy, zieloniutki jak szpinaczek lub jarmużyk! Leciutki jest ( w miarę ) i wchodzi do samochodu w całości, więc nie musimy z Drogim Mężem niszczyć kręgosłupów wrzucając go na dach.
O, proszę jaki milusi kajaczek:
A tu właśnie zaryliśmy nie tyle w piach, co w bobrową tamę.
Oczywiscie wiosłowanie na kajaku to tez terapia ręki :)))
Wiosna, lato oraz jesień na wodzie:
Zima jest troche oszukana, bo to było w zeszłym roku. Mam już portki z neoprenu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz